Franschhoek

70 km od Cape Town (Kapsztadu) w regionie winnym doliny rzeki Berg znajduje się małe miasteczko pięknie położone w zapierającej dech swym położeniem kotlinie, która jeszcze w XVII wieku była zamieszkała przez nikogo innego jak… słonie co dziś wydaję się tak wielką abstrakcją jak wilki żyjące dziko pod Londynem czy Tury w Polsce.

Nazywa się ono Franschhoek.

Miasteczko posiada bardzo kolorową historię i nie jest tak tylko dlatego, że mieszkają w nim między innymi przedstawiciele narodu Kolorowych Przylądkowych – jednej z najciekawszym mieszanek genetycznych na naszej planecie ale ze względu na Hugenotów.

W 1688 roku nastąpiła kulminacja ucieczki Hugenotów z Francji. Ta mniejszość religijna i ludzie nastawieni na prace organiczną i dyscyplinę moralną jako protestanci zaczęli być niemile widziani w tym katolickim kraju. Wyjechali głównie do księstw niemieckich reperując ich gospodarki, ale również i poza Europę. Holendrzy sami będąc narodem kalwinistyczny pomagali w ich przesiedleniu często ratując im życie. Zaproponowano dziesiątkom rodzin Hugenotów wyjazd do nowej kolonii holederskiej: do Kraju Przylądkowego w obecnej RPA. Nazwa Przylądka Dobrej Nadziei wzbudzała pozytywne reakcje u tych ludzi i chętnie się na to zgodzili.

W pierwszej fali przybyło ich nieco ponad stu i osiedlono ich w dolinie u podnóża Skał Paarl. Osiedlili się w samym miasteczku Paarl żyjąc wśród rolników holenderskich, ale i założyli własne około 30 kilometrów na wschód.

To miasteczko z czasem zaczęto nazywać Franschhoek czyli francuski zakątek.

Choć pierwszą farmą winną Hugenotów była spektakularnie położona u podnóża Paarl Rocks farma Laborie w Paarl to właśnie w okolicach Franschhoek powstało najwięcej francuskich farm. I można powiedzieć, że to ta grupa ludzi przywiozła ze sobą wiedzę jak produkować dobre wino.

Holendrzy nie pozwolili Hugenotom na założenie szkół nauczających w języku francuskim więc szybko język ten został zapomniany a sami Hugenoci zasymilowani zostali z resztą obywateli nowej kolonii głównie rolników z Flamandii z mała domieszką Niemców.

Jednak ich kultura odbiła mocny ślad na nowo tworzącym się narodzie Burów (rolników po holendersku) i obecnie najbardziej popularnymi imionami wśród Afrykanerów czyli potomków Burów obok Johana są Francois i Jaques ale i Pierre, Charles czy Andre a francuskie nazwiska takie jak De Villires, Roux, Du Toit, Theron czy Du Plessis są często spotykane.

Obecnie najlepsze winnice w miasteczku mają francuskie nazwy jak La Motte, Grand Provance, Chamonix, Houte Cabriere, Dieu Donné czy należaca do Richarda Bransona i odwiedzana przez zakochanego we Franschhoek Eltona Johna, Mont Rochelle.

Obecnie to kilkutysięczne miasteczko wraz z okolicami szczyci się posiadaniem największego zagęszczenia winnic na całym świecie a niektóre z nich zostały wykupione przez lokalnych i międzynarodowych milionerów i przemianowane na spektakularne miejsca warte odwiedzane ze starannie zaprojektowanymi ogrodami wielkości małych parków, gwiazdkowymi restauracjami i ekskluzywnymi degustacjami czasami bardzo drogich win. Miejsca te czasami posiadają własne pięciogwiazdkowe hotele, sklepy butikowe i delikatesy.

Stało się tak w przypadku ponad trzystuletniej winnicy Delair w okolicach miasteczka, którą wykupiła znana firma jubilerska Graff. Jej położenie na wzgórzu z widokiem na dolinę Franschhoek jest uznawane za jedne z najbardziej spektakularnych na południowej półkuli.

Inne atrakcje z tej kategorii: